niedziela, 29 września 2013

Jesień mamy miłe Panie..

Jesień nastała nieubłaganie. 
Te ostatnie dwa tygodnie nie były zbytnio ładne. 
Dni skróciły się dostrzegalnie i w szafy powychodziły grubsze swetry. 
Wieczór pod szydełkowym kocykiem z herbatą z sokiem z dzikiej róży to już codzienność.
Do tego wosk Yankee Candle o zapachu Nature's Paintbrush i deszcz za oknem mnie już nie rusza.
Zfilcowany nieumyślnie sweterek przydał się kiedy zachciało mi się uszytych dyniowych dekoracji. Wszak dynie z jesienią kojarzą się wybitnie:) Sweter dostał drugą szansę, a mniejsze dyńki uszyłam z  cienkiego filcu, żeby było ich więcej... Do kompletu liście winobluszczu, masa kasztanów zebranych po drodze z pracy i jesienna aranżacja gotowa. Dla tych z was co mają ochotę na własnoręcznie stworzone dyniątka zapraszam na tutorial tutaj.
Teraz czekam tylko na pięknie rudziejące drzewa i babie lato... 
A wam jak minął pierwszy tydzień jesieni?






Pozdrawiam ciepło.

wtorek, 17 września 2013

Od słowa do słowa...

W pracy czasami zdarza mi się, że podczas rozmowy z klientkami wychodzi, że jest czytelniczką mojego bloga i nawet nie domyślała się, że ja- to ja. Tak było i wczoraj... Kilka słów z klientką o tkaninach, o tym co z nich uszyje, jakie lubi szyć rzeczy i nagle się okazuje, że czyta Biankowe pasje... Pozytywne zaskoczenie i bardzo miłe uczucie... takie bezpośrednie spotkania zawsze dają mi jeszcze większą motywację do działania. A czasami tej motywacji bardzo mi brakuje.... albo jeszcze częściej jest jej skok i nagle rozchodzi się po kościach... W ten weekend absolutnie nie oddałam się nawet na chwilę kreatywnym zajęciom. Ale za to poleniuchowałam, poczytałam książkę o fotografii, byłam na rowerze, oglądnęłam z G. parę fajnych filmów i seriali i z lekkimi wyrzutami sumienia, że nic nowego nie stworzyłam, w poniedziałek poszłam do pracy...  A tam właśnie rzeczona na początku klientka mi mówi: - no nic pani nie napisała od 7 września... Tak więc mam kopa znowu do działania i nie ma przebacz - muszę się brać do pracy :) Do wolnego weekendu jeszcze daleko, to pokażę co uszyłam dwa tygodnie temu. Jak doskonale wiecie na punkcie poduszek mam hopla i cóż ja na to poradzę? 


Komplecik dla małej Oli - czyli worek na papcie i podusia, to dla każdego przedszkolaka absolutne "must have". Nawet pobyt z dala od mamusi mniej smuci z takim wyposażeniem...

Kolejna króliczyca, która z kolei trafiła do malutkiej Zuzanki, co zostało podkreślone odpowiednim haftem na sukieneczce. Nie powiem, żeby było mi się łatwo z nią rozstać patrząc w te czarne oczątka.


Poduszka z monogramem też wyszła bardzo zgrabnie, strasznie lubię ten wianuszek z kwiatków...

Okładki na notesy to też dla mnie jedno z zajęć, które wykonuję po kilka naraz, w różnych zestawieniach kolorów.




Eko-torby na zakupy też tworzę z seriach... Oczywiście dla rozrywki w wolnych chwilach... Potem jak potrzeba jakiś prezent na szybko to są jak znalazł!

A na koniec nowa zdobycz w zakresie porcelanowych skorupek... Dzbanuszek mini-mini idealnie dopasowany kolorem do zestawu śniadaniowego z Ib Laursena - za całe 3złote! Wspomnę, że miałam szczęście, bo był ostatni - reszta była biała i miała tylko turkusowe pokrywki.





Tym już kończę na dzisiaj - mam nadzieję, że uprzejma klientka będzie zadowolona :) -zapraszam serdecznie częściej, bo jak widzicie jest od razu nowy wpis :P 
Życzę słonecznego dnia, bo u nas jak na razie jesienna pogoda i wychodzić do pracy się nie chce, ale co począć?

Do kolejnego...
Agnieszka.



sobota, 7 września 2013

Wrześniowy weekend

Kolejny weekend przed nami....
Typowo wrześniowy poranek... Wstałam jak zawsze o szóstej, zaczęłam jak zawsze od kawy... Słońce powoli wychodzi zza horyzontu, a ja czekam aż dosięgnie moich okien i będzie wpadało prosto na mnie siedzącą przy biurku. W międzyczasie rosa na oknach wyparuje, ale póki co tworzy delikatną zasłonę... Niebo ma jeszcze śliczny kobaltowy kolor... W tle "Ave Maria" Giulio Caccini'ego... Kilka chwil w samotności, którymi mogę się podelektować. 


Potem czeka mnie kolejny pracowity dzień. Zaraz rano drugie zajęcia na kursie fotografii, potem trzeba ogarnąć dom i coś upichcić na obiad, późnym popołudniem mam w planach szycie... A dzień zapowiada się taki piękny, że aż żal nie wyruszyć na rower... dlaczego weekend jest taki krótki? Chciałabym jeszcze sfotografować kilka rzeczy, które ostatnio zrobiłam, kupiłam, dostałam - uda się może jutro.


Jarmark w Bystrej trafił się w dzień, kiedy lało jak z cebra i wiało i było zimno - chociaż dzień wcześniej było cudownie... W takich warunkach nie było większego sensu rozkładać naszych rzeczy i narażać ich na zamokniecie i wybrudzenie. Także pojechałam, przegadałam trzy godziny z koleżanką w aucie mając wielką nadzieję, że aura się odmieni i w południe byłam już z powrotem w domu.


Znalazłam po drodze do pracy fajny i niedrogi sklep z rzeczami shabby. Kilka mi się bardzo spodobało i kusiły niemiłosiernie, ale nie mam już miejsca powoli na wszystkie te ozdoby - pewnie i tak po coś tam wrócę...

Czas już na mnie, więc żegnam się do kolejnego razu!
Miłego i słonecznego weekendu!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...