czwartek, 21 stycznia 2010

Mała piękność...











Taki to oto wczoraj okaz otrzymałam z okazji dzisiejszych imienin, żebyście nie myśleli, że na Dzień Babci :))
Miniaturka storczyka, śliczna i filigranowa, ale wielkość jest wprost proporcjonalna do jej urody. Mam nadzieję, że długo będzie cieszyć me oczy.
Przy okazji składam serdeczne życzenia wszystkim babciom, tym co są blisko i tym co są daleko. Bo żadna osoba nie zapewni dzieciom takich wspomnień z dzieciństwa jak babcia.



niedziela, 17 stycznia 2010

Spokoju chwila...



Długo już tu nie pisałam, pełne dwa tygodnie.
Ale ten czas szybciutko płynie.
W tym czasie dałam sobie trochę spokoju. Spokoju po przedświątecznej krzątaninie, po tym co trzeba było pokończyć w pracy. Nie stawiałam sobie celów i zadań do wykonania. Żyłam chwilą tu i teraz. A więc i o czym pisać nie było.
Dzisiaj miałam miły dzień, spędzony głównie w kuchni na przygotowaniach do obiadu, na który przybył kolega M. Teraz sobie siedzę mając w zasięgu dłoni pilota od Hi-Fi i kubek z ulubioną EarlGrey. A w duszy błogość i poczucie spełnienia misji i miłe wspomnienie minionego obiadu. Bardzo lubię przyjmować gości, szczególnie gdy to są ci lubiani :))
U góry napisałam, że żyłam ostatnio chwilą bieżącą. Za wyjątkiem mojego pomysłu zabrania ślubnego na majowy wypad gdzieś w fajne miejsce. Wiem, że styczeń ledwo mamy, a ja już o maju.... Ale niektóre rzeczy trzeba zaplanować wcześniej. No i wyszukałam bilety do Paryża, bo stwierdziłam, że to romantyczne i znane mi miejsce. A co najważniejsze - nie grozi mojemu M. to, że go przeciągnę wzdłuż i wszerz po wszystkich muzeach i ciekawych zakątkach, co zapewne by się zdażyło, gdybym pojechała w nowe miejsce. No i wyobraźcie sobie, że pomysł mu się nie spodobał. Nie wierzy mi, że to by był relaksacyjny wyjazd- tylko my dla siebie, a nie miasto dla mnie. I wiecie co? Nie wiem jak go przekonać. Ja bym skakała pod sufit z takiej niespodzianki. Może macie jakieś pomysły na przekonanie uparciucha, który nie lubi zbytnio podróżować? Czekam na wnikliwe obserwacje, sprawdzone sposoby i udane przepisy. :))



sobota, 2 stycznia 2010

Nie straszny mi huk...





Sylwestrowa noc dla nas- ludzi- przeważnie kojarzy się z jakąś imprezą, zabawą i dobrym towarzystwem. Kobietom zapewne jeszcze z wizytą u kosmetyczki, fryzjera i zakupem fajnego ciucha :)
Natomiast z punktu widzienia zwięrzecia domowego to kolejna traumatyczna okoliczność (po burzy), która niespodziewanie i niewiadomo dlaczego spada na niego i przyprawia o napad paniki i niejednokrotnie kończy się ucieczką gdzie tylko popadnie, byle przed siebie. Inną znaną reakcją jest demolka wszystkiego co się nawinie pod pazury i zęby, żeby tylko odnaleźć bezpieczne schronienie i kogoś kto uspokoi swoją obecnością. Oczywiście nie wszystkie pieseczki są takie wyczulone na huk, niektóre nawet nie powinny się bać ze względu na swą psią "specjalizację". I tak na ten przykład jest oto nasza Bianka.



 Jest beaglem- psem rasy, która od początku była używana na polowaniach, a co za tym idzie bać się wystrzałów nie mogła. Ale pies psu nierówny i znam ci ja takie okazy co się boją chociaż nie powinny. Bianka boi się petard, kiedy nie czuje nas w pobliżu, więc zapewniam jej wsparcie w formie naszej obecności zamiast farmakologii :))  A ona wtedy jakby nigdy nic udaje, że przecież ona jest absolutnie spokojna. Ależ taka spokojna, że ją to nic a nic nie rusza :) Jaki tam huk, jakie petardy, ależ ona nic nie słyszy... Tak nic nie słyszy, że może nawet spokojnie spać :)  I z wielką dostojnością oddala sie swojego łóżka lub szlachetnie po jakimś czasie przyjdzie i opierając mordeczkę na naszych kolanach uśnie podczas oglądania tv...
Tak to oto było i tym razem!!!


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...