Spokojnie, spokojnie...
Nie zaczęłam jeszcze nucić piosenek o świętach...
Wiecie od jak dawna pisałam o planach malowania salonu na biało...
Ale zanim ostatnio do tego doszło, wiele innych rzeczy zdążyło się zmienić...
A może nawet prawie wszystko.
Prawie wszystkie meble w salonie, meble w przedpokoju, dodatkowy mebel w łazience, dodatkowe szafy u mnie w pracowni oraz komplet jadalniany. Kilka roszad meblami, które miałam, kilka udało się sprzedać i tak oto teraz mam nareszcie to, co chciałam.
Zamiast odkrytych półek z porcelaną mam teraz witrynkę, która mieściła tkaninowe zapasy - tyle, że ostatnio właśnie już nie mieściła:) Kupiłam teraz dużo większą :) A ja nie będę musiała tak często odkurzać wszystkich tych dzbanuszków i kubeczków.
Zestaw krzeseł, który miał być tylko tymczasowy, w końcu wyzionął ducha i czas był najwyższy przestać się obawiać o bezpieczeństwo zasiadających gości:) Te krzesła podobne są do dwóch, które kiedyś kupiłam, a do tego są ciężkie i stabilne. Za to stół wybierał G. i byłam zaskoczona, że wybrał ten model, ale nawet fajnie się wpasował do reszty.
Z dzbankiem, który widać na tym zdjęciu wiąże się anegdota z wakacji:
w pierwszy dzień wyjazdu, moje oko padło wgłąb dużego namiotu stojącego przy deptaku na plaży... W środku zobaczyłam coś takiego:
setki talerzy ułożone stertami pod ścianami, na środkowych stolikach pełno dzbanków, waz, salaterek, filiżanek i innych dóbr porcelanowych w białym ukochanym kolorze... i szalonych cenach.
Nie zdążyłam dobrze pomyśleć, a już wyszłam ściskając w ramionach trzy imbryki i filiżanki z francuskiej fabryki...
I to nie była ostatnia wizyta... Koniec wyjazdu był taki, że paczka z ubraniami wracała do domu kurierem, a w bezpiecznym wnętrzu mojej walizki wiozłam delikatne nabytki :) Taka okazja mogła się nie powtórzyć.
Malowanie podzieliłam na kilka etapów i w ciągu trzech weekendów pożegnałam beże i brązy na ścianach :) W salonie mam teraz dwie nowe szafki i do kompletu jeszcze komodę, a w każdej jeszcze dużo wolnego miejsca. Cel został osiągnięty, meble tworzą z sobą całość i optycznie zrobiło się jeszcze jaśniej.
W przedpokoju stanęła jeszcze większa szafa i tutaj wyjątek - calusieńka jest dla mężowskich ubrań.
Zaś w łazience stanęła komoda na najpotrzebniejsze fatałaszki.
Następnym razem pokażę już coś szyciowego, chociaż długo nie mogłam znaleźć ochoty, żeby znowu usiąść do maszyny i niewiele przez te pół roku powstało.
Pozdrawiam
Agnieszka.
ładnie i swiezo wszystko wygląda a ze wyszlaz imbrykami i skorupami jak to mój mąż nazywa to się nie dziwie tez tak mam ;)
OdpowiedzUsuńKlimatycznie wygląda....Zmiany są bardzo potrzebne...Ja lubię jasne wnętrza....Super...Pozdrawiam pa...
OdpowiedzUsuńPrzepięknie... cudowne szafki w salonie... gdzie można takie kupić. Mogę prosić o namiary
OdpowiedzUsuńAleż tam u Ciebie pięknie i klimatycznie! Super zdjecia!
OdpowiedzUsuńŚlicznie masz :))
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie u Was:)))
OdpowiedzUsuńPięknie, cudowne meble. Bardzo mi się podoba, jeżeli możesz to zdradź gdzie takie cuda można znaleść. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńcanlı sex hattı
OdpowiedzUsuńjigolo arayan bayanlar
G2V